Prawa i Sprawiedliwości Rzeczpospolita Polska. Aksjologia, ustrój, uprawianie polityki, obywatelskie społeczeństwo
- Ludwik Habuda, rok wyd. 2010, stron 225, przypisy, miękka oprawa foliowana, format ok. 23,5 cm x 16,5 cm
- Ludwik Habuda, rok wyd. 2010, stron 225, przypisy, miękka oprawa foliowana, format ok. 23,5 cm x 16,5 cm
Z notatki wydawniczej :
Autor, tropiąc poczynania czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości rekonstruuje bliski tej partii obraz Rzeczpospolitej Polskiej, zwłaszcza przesądzające o jej naturze aksjologię, ustrój, sposób uprawiania polityki
i miejsce jakie w tym ustroju ma do spełnienia politycznie zorganizowane społeczeństwo. Odtworzony w ten sposób obraz przedstawioną w nim politykę „odkrywa” i demaskuje.
„Odkrywa” i demaskuje cynizm i autokratyzm polityków, sprowadzanie przez nich polityki do socjotechniki zabiegania i sprawowania władzy oraz instrumentalne traktowanie społeczeństwa, uwodzenie go swego rodzaju polityczne kuszenie. Taka właśnie jest uprawiana przez Prawo i Sprawiedliwość, i nie tylko przez tę partię, polityka.
Taka jest polska polityka w ogóle. Uzyskany obraz to swego rodzaju patchwork, w którego tworzeniu autor korzystał z metod wcześniej wykorzystywanych m.in. przez tak znakomitego autora jak E. Goffman.
Na lekturze pracy, gdyby zwykli czytać prace naukowe sobie poświęcone, mogliby wielce skorzystać prominentni politycy. To jest praca o nich. Wszakże pośrednio także o społeczeństwie, w którym tak uprawiana jest przedstawiająca się jako demokratyczna polityka. Praca może być wielce przydatną lekturą dla studentów najszerzej rozumianych nauk politycznych.
Koniecznie powinni do niej sięgnąć politolodzy, zwłaszcza interesujący się partiami politycznymi, systemami politycznymi i obywatelskim społeczeństwem.
Z Wprowadzenia [fragmenty] :
Zanim ostatecznie ukończyłem pisanie tej pracy, kilkakrotnie zmieniałem do niej podejście. Pierwotnie jej przedmiotem miała być Czwarta Rzeczpospolita. Rozwój wydarzeń — zaprzestanie, a może tylko (czasowe) przerwanie jej budowy — oraz wiedza, którą zgromadziłem pracując nad podjętym tematem, doprowadziły mnie do uznania, że problem, którym się zająłem w takim dosłownie sformułowaniu w dużym stopniu przeszedł do historii. Pozostał jednak, nic nie tracąc na aktualności, problem — jak najbardziej świadomie — używam tak ogólnego sformułowania — relacji między Prawem i Sprawiedliwością jako partią polityczną oraz Rzecząpospolitą Polską, której IV RP była podjętą implementacyjną próbą. Gdy w swej podstawowej części opracowanie wydawało mi się ukończone, uświadomiłem sobie, że to, z czym mamy do czynienia w przypadku Prawa i Sprawiedliwości, nie jest właściwością tylko tej partii.
Takie są dzisiaj partie polityczne i taka jest dzisiaj polityka...
Jeśli więc tematem swoich rozważań uczyniłem tylko jedną partię, to nie tylko dlatego, że uznałem, iż interesujące mnie zjawiska ujawniły się w niej szczególnie wyraziście, ale i ze względu na — by tak rzec — szczególną łatwość ich egzemplifikacji.
Przy podejmowaniu tematu szczególną moją uwagę zwróciła duża wyrazistość toczonego przez tę partię politycznego dyskursu, jego deklarowana aksjologia, połączona z agresywnością, niedialogicznością oraz napędzaniem i eksploatowaniem społecznych — antyliberalnych, antyniemieckich czy antyrosyjskich fobii. Taki a nie inny jej stan sprawił też, że jako punkt odniesienia niniejszych rozważań przyjąłem praktykę. To w praktyce politycznej nie zaś w ideologii poszukuję przejawów zjawisk, w których można by się doszukiwać empirycznych podstaw dla, że się tak wyrażę, politycznie i metodologicznie mniej układnego,
wykraczającego poza przyjmowane konwencje opisu funkcjonowania współczesnych demokratycznych systemów politycznych...
Do stwierdzenia, że Rzeczpospolita Prawa i Sprawiedliwości jest Rzecząpospolitą charakterystyczną nie tylko dla tej partii, lecz — holograficznie — odzwierciedlającą w sobie kondycję polskiej polityki, dochodziłem stopniowo. Wypowiadając się tak, myślę, ma się rozumieć, o wywodzonej z praktyki krytycznie ocenianej kondycji politycznej Trzeciej Rzeczypospolitej. Wnioskowanie takie jest tym bardziej uprawnione, im bardziej sama polityka jest performatywną, czyli taką, w której wypowiadane zdania „nie tyle opisują rzeczywistość, czy stwierdzają fakty, ile mają moc powoływania do życia tego, o czym mówią.
«Istnieje coś, co jest w chwili wypowiadania się robione przez osobę, która się wypowiada» - a taki «akt mowy» niesie w sobie coś więcej
niż znaczenie, gdyż, jak wyjaśnia Austin, przede wszystkim przynosi skutek".
W tak zmodyfikowanym podejściu do tematu stawiam tezę, że najpierw lansowana przez Prawo i Sprawiedliwość Czwarta Rzeczpospolita,
a następnie uprawiana przez tę partię polityka to przede wszystkim próba powtórzenia performatywnej demokratycznej polityki pierwszych lat polskiej ustrojowej transformacji, zwłaszcza z okresu funkcjonowania kontraktowego Sejmu. Zbieg wykorzystanych w niej, co do swej (indywidualnej) natury bynajmniej nienowych działań i socjotechnik politycznych, których skoncentrowane wystąpienie uczyniło łatwiejszym
dostrzeżenie zjawisk historycznie dających o sobie znać znacznie wcześniej, zdaje się nie tyle wyróżniać prezentowaną przez środowisko
Prawa i Sprawiedliwości opcję polityczną, co stanowić próbę swoistej historycznej powtórki na nowym transformacyjnie nieporównanie
bardziej zaawansowanym etapie kształtowania się ustroju i polityki wolnej Rzeczypospolitej Polskiej. Sama nieskuteczność takiej polityki
przesądziła o braku z jej strony realnego zagrożenia dla demokracji...
Podstawowe przesłanie stosunkowo najbliższe Prawu i Sprawiedliwości, gdy przewodziło rządzącej koalicji, to umocnienie własnej władzy
poprzez powierzenie zaufanym osobom kluczowych w nim stanowisk, oczywiście w zakresie, w jakim pozwalały na to obydwa — parlamentarne
i prezydenckie — wyborcze zwycięstwa. A samo sprawowanie władzy to przede wszystkim najzwyklejsza, nieprzebierająca w środkach, w dużej skali uprawiana socjotechnika. Są podstawy, aby sądzić, że dla uprawiających taką socjotechnikę ważniejsze od tego, jaka Rzeczpospolita, wydawało się czyja Rzeczpospolita. Jeśli nasza, to za jej przejęcie można nawet zapłacić cenę w postaci pogorszenia jej kondycji,
zwłaszcza przez zaniedbania, a już na pewno zaprzeczenia czynami głoszonym moralnym standardom. W takiej „personalnej" interpretacji
zaistniałych politycznych zaszłości znajduję wsparcie w postrzeganiu ich przez L. Dorna: „Jarosław Kaczyński przez kilka miesięcy forsował
koncepcję przyspieszenia i słusznie robił wszystko, aby do niej przekonać Mazowieckiego — człowieka, który go politycznie obraził, bo pierwszą propozycją dla Kaczyńskiego od nowego premiera było szefostwo cenzury.
Ale Kaczyński jako realista nie widział innego wyjścia. Dobrze świadczyło o nim, że najpierw próbował do tego przekonać Mazowieckiego, a nie Wałęsę. Mazowiecki był człowiekiem obliczalnym, a do Lecha Wałęsy Kaczyński miał zawsze krytyczny stosunek. Jeśli później przesterował się na Wałęsę, to tylko dlatego, że ze strony Mazowieckiego dostał kopniaka.
Wybrał więc Wałęsę, bo coś trzeba robić. Tak się myśli politycznie".
Fragment Rozdziału III. Autokratycznie kierowana, personalnie identyfikowana, zdyscyplinowana partia
" ... Choć to nie bez znaczenia dla partii, pomińmy jednak kwestię jakości oficerów, pozostańmy przy zwróceniu uwagi na organizacyjne wymuszanie dostosowywania zachowań owych oficerów do oczekiwań ich naczelnego dowódcy. Obserwacja funkcjonowania Prawa i Sprawiedliwości prowadzi do wniosku o dużej zdolności jego praktycznie jednoosobowego kierownictwa do skutecznego egzekwowania — na pewno w okresie, gdy było partią rządzącą — partyjnej dyscypliny, a także o pełnej gotowości poddania się takowej. Badania terenowe nie pozostawiają wątpliwości, że „PiS to partia ideowa, silnie zorientowana na władzę [wyróż. — L.H.]. Temu celowi jest podporządkowane budowanie terenowych struktur partii". Funkcjonowanie tej partii toczy się pod dyktando, otoczonego przez najwierniejszych z wiernych pretorian, przewodniczącego, przedstawianego jako genialny polityczny strateg. Tyle że trzeba by być przynajmniej znaną nam z PRL partią hegemoniczną wspieraną przez sojusznicze stronnictwa, aby podobne zdyscyplinowanie przenieść poza partię i aby było ono dla społeczeństwa na tyle atrakcyjne, że zwiększyłoby liczebność elektoratu, a najlepiej gdyby również wzmocniło pozycję politycznego przywódcy.
Wszystkie znaczące w partii organy, począwszy od najważniejszego, jakim jest Komitet Polityczny, obsadzane są przez ludzi obdarzanych zaufaniem prezesa.
„Wszystkie karty są w rękach prezesa. Zgodnie ze statutem to on wskazuje swoich kandydatów [do Komitetu Politycznego - L.H.],
a Rada Polityczna może zaakceptować lub odrzucić. Ale do tej pory nie zdarzyło się by Rada Polityczna nie przyjęła propozycji Kaczyńskiego.
Prezes wie najlepiej, z kim chce współpracować" — tłumaczy Cymański.
Wolę prezesa zaakceptowała Rada Polityczna, dokonując w styczniu 2008 formalnego wyboru wskazanych wcześniej wiceprezesów partii i członków jej Komitetu Politycznego. Dobrze zorientowany w wewnętrznej sytuacji w PiS i jego kierownictwie K. Marcinkiewicz tak oto tę sytuację charakteryzuje na swoim blogu: „Zakon jest właściwie sytuacją doskonałą. Założyciel stawia sobie cel i gromadzi ludzi, którzy wspólnie chcą ten cel osiągnąć. Aby skupić się na celu, zakonnicy składają ślubowanie i żyją według określonych reguł. Są bezwzględnie posłuszni i nie mają wątpliwości. Dyscyplina jest ważniejsza od debaty, posłuszeństwo jest ważniejsze od kompetencji, wiara i misja są najważniejszym drogowskazem, a założyciel - przewodnikiem. [...] Zawsze nęci, by wykorzystać ślepe posłuszeństwo do mniej misyjnych celów [...]
Cel uświęca środki, a kto nie z nami ten przeciw nam. Takie absolutnie przekonanie «Mamy misję, tylko my ją mamy, więc budujemy zakon,
by ją wykonać». W takich wypadkach z daleka widać tę absolutną pewność siebie, pewność nieznoszącą sprzeciwu, ukrywaną pod lekkim uśmiechem pogardę dla wszystkich innych i agresywny język mający udowodnić bezwzględną wyższość, absolutną rację".
Udowodnić poprzez ciągłe, wielokrotne jej obwieszczanie wszem i wobec. Narzuca się wrażenie, że bez prezesa nie ma partii. Sytuacja całkiem jak z wiersza W. Majakowskiego, barda bolszewickiej rewolucji: „Lenin to partia, partia to Lenin. Lenin i partia bliźniacy bracia".
Wszyscy w partii pamiętają słowa skierowane przez jej prezesa do Dorna po wyborach 2005 roku na spotkaniu Komitetu Politycznego:
„Ty, Ludwik nie myśl, że kiedyś ta partia będzie twoja"...
SPIS TREŚCI
Wprowadzenie
I. Państwo moralnej i politycznej odnowy. Prawda, sprawiedliwość, heroiczny, ofiarniczy patriotyzm
II. Agresja, strach, walka jako podstawa strukturyzacji polityki
III. Autokratycznie kierowana, personalnie identyfikowana, zdyscyplinowana partia
IV. Reinstytucjonalizacja systemu władzy
V. Opóźnianie systemowych przekształceń, gospodarczy etatyzm, opiekuńcza władza
VI. Styl uprawiania polityki. Dowartościowywanie się przez władzę. Godnościowa (nad)wrażliwość, poniżanie i obrażanie politycznych przeciwników
VII. Ułomne obywatelskie społeczeństwo
VIII. Wszystko to już było, to nie tylko „zasługa" Prawa i Sprawiedliwości, taka jest dzisiaj polityka, tacy politycy, takie społeczeństwo
IX. Ułomna, niedialogiczna demokracja
Zakończenie
Bibliografia
36,00 zł Zobacz Dodaj do koszyka
59,99 zł Zobacz Dodaj do koszyka
42,00 zł Zobacz Dodaj do koszyka
29,00 zł Zobacz Dodaj do koszyka
34,00 zł Zobacz Dodaj do koszyka
25,00 zł Zobacz Dodaj do koszyka
25,00 zł Zobacz Dodaj do koszyka