Śląska codzienność po drugiej wojnie światowej
pod redakcją ZYGMUNTA WOŹNICZKI wyd. Katowice 2006, stron 261 + wklejka (fot. barwne), tab., summ., Zsfg., oprawa miękka foliowana, format ok. 17 cm x 24 cm
Nakład tylko : 350 + 50 egz. !
pod redakcją ZYGMUNTA WOŹNICZKI wyd. Katowice 2006, stron 261 + wklejka (fot. barwne), tab., summ., Zsfg., oprawa miękka foliowana, format ok. 17 cm x 24 cm
Nakład tylko : 350 + 50 egz. !
Na okładce wykorzystano zdjęcia archiwalne [...] :
Katowice, Rynek, 1945 rok, zniszczenia, daleki plan w kierunku obecnego Muzeum Śląskiego;
Katowice, Rynek, 1962 rok ; Katowice, Rynek, lipiec 1950 roku, dekoracja z okazji uchwalenia planu 6-letniego;
Katowice, PKP Osobowa, po 1945 roku, parowóz produkcji USA serii Tr 203, zabudowa przyległa do linii kolejowej, widok od strony Biblioteki Śląskiej;
Stalinogród, 1 maj 1953 roku.
Z notatki wydawniczej :
Codzienność jest pojęciem bardzo szerokim, trudne do sprecyzowania są przedmiot i zakres jej badań, brakuje też jednoznacznej definicji „życia codziennego".
Z uwagi na to książka zawiera zatem teksty specjalistów z kilku dziedzin: historyków, kulturoznawców, językoznawców, tematycznie ze sobą powiązane, ale nie tworzące spójnej całości.
Taka konstrukcja jednakże pozwoliła pokazać złożoność i wielopłaszczyznowość problemu.
Wskazane zostały najistotniejsze problemy śląskiej codzienności po 1945 roku (m.in. represje wobec mieszkańców Górnego Śląska, zachowania śląskich robotników wobec tzw. władzy ludowej, katowickie środowisko literackie, wpływ Komisji Specjalnej na życie codzienne Ślązaków). Starano się przedstawić proces ścierania się na tym terenie czynników zarówno charakterystycznych dla całego kraju, jak i specyficznych — śląskich. Część tekstów ma charakter eseistyczno-literacki czy wspomnieniowy.
WSTĘP [fragmenty] :
Trudno opisać wszystkie aspekty śląskiej codzienności po 1945 roku, niemniej jednak należy postrzegać ścieranie się na tym terenie czynników zarówno charakterystycznych dla całego kraju, jak i specyficznych śląskich. Na Górnym Śląsku, jak i w całym kraju, po wojnie zaczęto powoli budować zręby sytemu totalitarnego, który stopniowo spychał w cień autentyczne siły społeczno-polityczne — i te związane wcześniej z „polskim państwem podziemnym", i te próbujące stać na uboczu.
Społeczeństwo zostało uwikłane w sieć nowego systemu, utrzymującego je w stanie uległości.
Stosowano terror, który budził strach, wymuszając posłuszeństwo, jak i posługiwano się argumentami odnoszącymi się do wartości narodowych. Doprowadziło to do wyodrębnienia dwóch wymiarów rzeczywistości społeczno-politycznej: swoistego; świata przedstawień oraz świata rzeczywistego. Jeden z tych wymiarów był prawdziwy, a drugi - zakłamany ...
Mimo kłamstwa, obłudy i rytuału toczyło się normalne życie. Obok atrap politycznych i partii „koncesjonowanych" przez PPR istniały, czas jakiś, autentyczne siły polityczne - pozostające w opozycji (PSL) lub zepchnięte do podziemia. Komunizm nie przebił się przez podłoże kulturowe, nie ogarnął duchowego wymiaru egzystencji, lecz został ograniczony do sfery władzy oraz świata pozorów.
O specyfice Górnego Śląska decydowała przede wszystkim kwestia narodowa. Przez wieki był to teren ścierania się trzech grup etnicznych: Polaków (Ślązaków), Niemców i Żydów. Mimo że rdzennych Ślązaków było tu najwięcej, to jednak prawo do podejmowania decyzji politycznych, kapitał, a w dużym stopniu także kultura należały głównie do Niemców i Żydów.
Wywarło to piętno na charakterze tego regionu pogranicza, gdzie dochodziło do rywalizacji kultury niemiecko — żydowskiej z polską (śląską).
Występujące tu problemy próbowano rozwiązać, opierając się na przyjętej przez władze PRL-owskie doktrynie o istnieniu państwa jednonarodowego bez mniejszości narodowych. Było to sprzeczne ze specyfiką tego regionu, który zachował cechy obszaru pogranicznego w znaczeniu socjohistorycznym i jako taki nadal był obiektem sporu polsko-niemieckiego — nie tylko na płaszczyźnie terytorialnej, ale również narodowościowej.
W zasadzie uważa się, że polskość związana tu była zawsze z ludowością i przeciwstawiała się niemieckości, utożsamianej z kolei z wyższym usytuowaniem w hierarchii społecznej. W tej sytuacji awans społeczny równał się przejściu do niemieckiej grupy narodowej. W tym miała tkwić zasadnicza różnica między Ślązakami a mieszkańcami innych dzielnic ziem polskich, gdzie „pionowa" ruchliwość społeczna mogła odbywać się w ramach tej samej grupy etniczno-językowej.
Zarówno w okresie międzywojennym, jak i później — w Polsce Ludowej lansowano pogląd, że polskim wkładem w kulturę śląską jest kultura ludowa.
Ludowość — będąca swoistą wizytówką — miała stanowić przeciwwagę dla kultury niemieckiej jako kultury „obcej". Starano się ją narzucić jako jedyną obowiązującą kulturę tego regionu. Większą część tzw. skarbnicy śląskiej kultury tworzono od podstaw, zamawiając u profesjonalnych twórców np. najpopularniejsze śląskie piosenki, tzw. ludowe (np. Szła dzieweczka do laseczka).
Obok procesu rywalizacji obu nacjonalizmów dokonywał się proces asymilacji z jednym lub z drugim narodem, co było efektem koegzystencji w ramach małych społeczności lokalnych czy też oddziaływania struktur państwowych na żyjącą na tym terenie społeczność. Walka toczyła się o pozyskanie elementu indyferentnego jeszcze narodowo, ale nadal bardzo licznego. Nacjonalizmy niemiecki i polski zawłaszczały go dla swego narodu.
Do Katowic po powstaniach śląskich zaczęli napływać ludzie z innych stron Polski. Wówczas było to miasto „graniczne", leżące na kresach zachodnich II Rzeczypospolitej. W okresie międzywojennym część Górnego Śląska należała do Niemiec, a część do Polski. Nadal obok siebie żyli tu Polacy, Niemcy i Żydzi, nie zawsze pozostający w konflikcie, ale także podejmujący współpracę. Rządy w Berlinie i w Warszawie prowadziły politykę zmierzającą do ścisłego związania należącej do nich części Górnego Śląska z — odpowiednio — Niemcami lub z Polską. W tej sytuacji germanizacji w jednej części odpowiadała polonizacja w drugiej.
Ta swoista rywalizacja utrzymała się do 1939 roku. Wojna doprowadziła do fizycznej eliminacji ludności żydowskiej. Pozostał natomiast konflikt Polacy — Niemcy. Naziści starali się narzucić całemu regionowi charakter niemiecki i zatrzeć wszelkie ślady polskości. Wymuszona dominacja władzy i kultury niemieckiej nie trwała jedynak długo — ustała wraz z zakończeniem wojny. Naziści wprowadzili na Górnym Śląsku obowiązujące w III Rzeszy obrzędy, m.in. te przyjęte w Hitlerjugend (HJ) i Bund Deutscher Madel (BDM), obowiązkowe stało się używanie pozdrowień hitlerowskich, formułki Heil Hitler w korespondencji prywatnej, organizowano śluby cywilne, święto matek i inne. Okupacyjną codzienność naznaczył strach i terror.
Zaczęło się od fali masowych donosów jesienią 1939 roku, kiedy to sąsiedzi donosili na sąsiadów. Codzienność zdominował strach przed czającym się donosicielem czy represjami za używanie języka polskiego. Częścią okupacyjnej codzienności były także purpurowe ogłoszenia o publicznych egzekucjach. Oczywiście, dotykało to w różny sposób różne grupy narodowościowe i społeczne. Do tego dochodził „spontaniczny" udział w różnych hitlerowskich uroczystościach i manifestacjach.
Wiele z tych elementów okupacyjnej codzienności było potem, w mniej lub bardziej zamierzony sposób, kontynuowane po wojnie, gdy na Górnym Śląsku jeden system totalitarny został zastąpiony drugim. W PPR, a później w PZPR czy ZMP obowiązywał swoisty ceremoniał, świeckie wychowanie, pochody pierwszomajowe. Wśród niektórych budziło to skojarzenia z hitlerowskimi manifestacjami i marszami.
Stałym elementem peerelowskiej codzienności również był strach i terror. Pozostaje pytanie o jego zasięg, chociaż nie miejsce tutaj na taką analizę. Wydaje się, że terror hitlerowski w Zagłębiu Dąbrowskim i dawnym województwie śląskim był bardziej szeroki i w sumie nieporównywalny do tego stosowanego przez NKWD i UB po wojnie.
W pierwszych powojennych latach nastąpiły przemiany, których konsekwencje pozostały aż po czasy nam współczesne. W wyniku przesunięcia granic kraju na linię Odry i Nysy Łużyckiej Górny Śląsk przestał być polskim obszarem granicznym na zachodzie (podobnie jak Wielkopolska). Po 1945 roku ta „graniczność" trwała tylko do czasu wchłonięcia przez żywioł polski Ziem Odzyskanych. Górny Śląsk utracił status ziemi kresowej i województwa autonomicznego. Katowice (jak i Poznań) przestały być ośrodkiem granicznym i stały się jednym z wielu miast polskich. Zlikwidowano wówczas także społeczno-ustrojowe podstawy ruchów regionalnych.
Górny Śląsk nie miał już tych wielu specyficznych cech, które przedtem decydowały o jego odrębności. Po wojnie, na mocy ustaleń konferencji wielkiej trójki w Poczdamie w sierpniu 1945 roku należało wysiedlić Niemców z ziem polskich, m.in. z Górnego Śląska. Aby tego jednak dokonać, trzeba było przeprowadzić segregację narodowościową.
Prowadzono sterowaną odgórnie selekcję narodowościową w ramach postępowań zwanych rehabilitacją i weryfikacją.
Rehabilitacja objęła ludność zapisaną na niemiecką listę narodowościową, tzw. volkslistę, na terenie przedwojennego województwa śląskiego, a weryfikacja — mieszkańców Śląska Opolskiego, gdzie volkslista nie obowiązywała.
Po 1945 roku Górny Śląsk stał się obszarem wzmożonych ruchów migracyjnych. Po przemieszczeniach ludnościowych, które nastąpiły w okresie międzywojennym i w czasie wojny, był to kolejny wielki ruch ludnościowy, ale rozłożony w relatywnie długim czasie. Doprowadził on do przemieszania się ludności różnego pochodzenia na nieznaną dotychczas w tym regionie skalę.
Ludność niemiecka była zmuszana do wyjazdu na zachód lub wywożona do Związku Radzieckiego, a na jej miejsce napływała ludność polska z innych regionów Polski. Istotne jest określenie liczby ludności rodzimej, która została tutaj po zakończeniu wojny. W Zabrzu autochtoni stanowili 2/3 liczby mieszkańców miasta, w Bytomiu — ponad połowę, ale w Gliwicach — tylko 2/5. Trudno jest obliczyć liczbę ludności rodzimej w Chorzowie czy Świętochłowicach; szacuje się, iż odsetek autochtonów kształtował się w nich na poziomie nieco wyższym niż w Zabrzu.
Bogaty region przyciągał nie tylko repatriantów, ale również mieszkańców z innych regionów Polski. Katowice, Bytom, Gliwice, Zabrze dla wielu przesiedleńców były miastami „etapowymi" w drodze dalej na zachód — na Dolny Śląsk, do Wrocławia czy do Zielonej Góry. Niektórzy zostali.
W latach 1945—1950 liczba ludności Górnego Śląska wzrosła o 222,3 tys. osób. Do największych przemieszczeń ludności doszło między Górnym Śląskiem a województwami Polski południowej. Przybyli tutaj przede wszystkim ludzie z województw: krakowskiego, kieleckiego i rzeszowskiego (59%) oraz wielu mieszkańców zniszczonej Warszawy.
Miasta tego regionu przyjęły — według danych spisu z 1950 roku — z zewnątrz 45% przyjezdnych, w tym 27% z województwa katowickiego, 17% — z województwa kieleckiego, rzeszowskiego, krakowskiego, w tym z Krakowa, 15% - z pozostałych województw, około 34% — z byłych kresów wschodnich Rzeczpospolitej.
W pierwszej połowie 1953 roku w ówczesnym województwie stalinogrodzkim, obejmującym tereny Górnego Śląska (bez Opolszczyzny) oraz Zagłębie Dąbrowskie, wśród 2 900 tys. mieszkańców było 408 362 ludności miejscowej, tzw. autochtonicznej, zamieszkującej przede wszystkim w czterech ośrodkach: Zabrzu, Bytomiu, Gliwicach i powiecie gliwickim ...
Ludność autochtoniczna posługiwała się głównie językiem niemieckim i słuchała radia zachodnioniemieckiego. Tereny Górnego Śląska należące przed wojną do Niemców były zaniedbywane, co przedwojenni mieszkańcy odbierali wprost jako degradację cywilizacyjną. W Gliwicach, Zabrzu, Bytomiu szczególnie dotkliwy był brud i zdewastowanie infrastruktury. Jak pisano w dokumentach partyjnych z 1953 roku doszło do „ogromnego zaniedbania miast, które słynęły dawniej z czystości. Ta sprawa wywołuje szczególnie duże niezadowolenie wśród ludności miejscowej". Nie powiodły się także wysiłki na rzecz aktywizacji Niemców i Ślązaków na Górnym Śląsku — zarówno pod względem narodowościowym, ideowym, jak i religijnym.
Nie udało się grupy indyferentnej narodowo jednoznacznie przesunąć w kierunku opcji polskiej. Powojenna bieda oraz obowiązujący system polityczny były mało atrakcyjne. Ówczesna rzeczywistość nie wytrzymywała porównań z okresem międzywojennym oraz z gospodarką RFN. Do tego dochodziła sprzeczność między założeniami systemu komunistycznego a tradycyjnymi wartościami społeczeństwa śląskiego. W końcu lat czterdziestych władze państwowe i służba bezpieczeństwa były zaniepokojone używaniem języka niemieckiego przez ludność autonomiczną oraz manifestowaniem związków z niemiecką kulturą i państwowością.
Wielu mieszkańców regionu w okresie tym doświadczali przede wszystkim braku stabilizacji. Zmuszano ich do dokonywania wyborów politycznych. Związane z volkslistą czystki etniczne prowadziły do konfliktów i tragedii. Nastąpiła eliminacja kultury niemieckiej i bezapelacyjne zwycięstwo opcji polskiej. Towarzyszyły temu jednak represje, które nie tylko wymierzone były w Niemców, ale dotknęły też Ślązaków, opowiadających się za opcją niemiecką lub niezbyt wyraźnie akcentujących opcję polską. Wielu Ślązaków — starających się zachować swoją odrębność kulturową — uważało, że dzieje im się krzywda. Z nostalgią wspominali czasy przedwojenne, ale i porównywali — co czynili również mieszkańcy innych regionów Polski — stopę życiową w Niemczech Zachodnich z ówczesną sytuacją na Górnym Śląsku.
Dokonywaniu takich porównań sprzyjało utrzymywanie korespondencji z rodzinami, które wyjechały do Niemiec, oraz powszechne słuchanie audycji radia niemieckiego (mieszkańcy Śląska, z oczywistych względów, na ogół znali język niemiecki). Odnotowywano częste narzekania na niskie zarobki i renty oraz na utworzone wówczas tzw. sklepy górnicze.
W pierwszej połowie lat pięćdziesiątych władze bezpieczeństwa wykryły ponad 20 organizacji rewizjonistycznych, w których działało około 350 osób. Funkcjonowały one właściwie tylko na terenie okręgu przemysłowego — w Katowicach, Bytomiu, Zabrzu, Gliwicach, Chorzowie.
Jedną z najliczniejszych takich organizacji była działająca od 1949 roku Schwarzem Wolf von Hubertus (Czarny Wilk od Hubertusa).
Więzionych członków rewizjonistycznych organizacji po amnestii w 1959 roku zachęcano do wyjazdu do Niemiec.
Powojenna polityka władz doprowadziła do rozłączenia ponad 22 tys. rodzin ...
Wyjazdy do Niemiec nasiliły się od 1954 roku. Skalę tego zjawiska pokazują dane zestawione w tabeli sporządzonej na podstawie danych WUBP w Katowicach w drugiej połowie 1958 roku ...
Ludzie, którzy zostali wysiedleni bądź którzy wyjechali z Górnego Śląska, w RFN tworzyli organizacje ziomkowskie, postulujące utrzymanie więzi kulturalnych i powrót w rodzinne strony. Do pierwszych prób połączenia się na obczyźnie Ślązaków doszło w Bawarii, gdzie osiedliło się około pół miliona Ślązaków. W grudniu 1949 roku spora grupa Ślązaków założyła Ziomkostwo Górnoślązaków.
Do grona przewodniczących Ziomkostwa Górnośląskiego należeli: Kurt Urbanek, dawny landrat w Bytomiu, i Otto Ulitz, dawny kierownik „Niemieckiego Związku Ludowego w Polsce" (w Katowicach). W latach następnych najbardziej znanymi w Polsce przedstawicielami Niemców wysiedlonych z terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej po 1945 roku byli: urodzony w Skoczowie Herbert Czaja oraz pochodzący z Raciborza Herbert Hupka, będący członkiem założycielem ziomkostwa śląskiego (Landsmannschaft Schlesiens) ...
Zbytnim uproszczeniem jest twierdzenie, że repatrianci ze wschodu zajęli miejsce ludności niemieckiej w systemie kierowniczym i zarządzającym. Kresowiacy zostali bowiem wyrwani ze swoich rodzinnych stron, rozproszeni i zagubieni w nowym, kulturowo obcym środowisku, nie bez trudności adaptowali się w nowej rzeczywistości. O ile niemieckim Ślązakom udało się utworzyć na terenie Niemiec Zachodnich organizacje kultywujące dawne śląskie tradycje, o tyle przybyłym na Górny Śląsk kresowiakom nie było to wówczas dane.
Zaraz po wojnie na terenie Górnego Śląska działał Okręg Lwowski Komitetu Ziem Wschodnich (KZW) z siedzibą w Zabrzu, skupiający ludność z terenów na południe od Brześcia. Został on później przemianowany na Okręg Południowy KZW. Jego prezesem (sekretarzem generalnym) był Stanisław Nowotyński ps. „Lasota", a później Leon Mrzygłodzki ps. „Niwa". Komitet wydał „Biuletyn Kresowy" i utworzył własną sieć organizacyjną. Nowotyński podjął starania o legalizację w województwie śląskim stowarzyszenia Samopomoc Repatriantów, nazwanego później „Spójnia". Miało ono współpracować z Państwowym Urzędem Repatriacyjnym i pomagać przesiedleńcom w adaptacji do nowych warunków. O swych staraniach pisał: „Zamiar stworzenia podobnego stowarzyszenia przedstawiłem PUR-owi i Wojewódzkiemu Wydz. Polit-Społecznemu w Katowicach. Podczas jednej z tych wizyt poradzono mi iść do wojewody. Przyjął mnie vice-wojewoda p. Arka Bożek, który po przedstawieniu mu sprawy zajął nieprzejednane stanowisko, odpowiadając mniej więcej tak: »wam chodzi o wschodniaków, a nam o Ślązaków, zaprojektujcie takie stowarzyszenie, które by wiązało obydwie grupy ludności w jedną całość, inaczej nic z tego nie będzie«. Przystąpiłem, zatem, wspólnie z adwokatem Żelazkiem do opracowania odpowiedniego statutu. Wniosek o legalizację stowarzyszenia musiał być podpisany przez pewną liczbę członków, założycieli, z czego zrodziła się trudność dotarcia do Ślązaków".
Wysiłki te nie dały rezultatów. Po aresztowaniu prezydium SN ustało finansowanie KZW i jego stopniowy zanik w 1947 roku. Większość działaczy aresztowano.
Fale migracyjne w dużym stopniu zdezorganizowały istniejący ład społeczno-polityczny, doprowadzając do zderzenia się odmiennych wzorców społeczno-kulturalnych. Przybysze na ogół niewiele wiedzieli o Górnym Śląsku i nie rozumieli tutejszej specyfiki, zdeterminowanej stosunkami historycznymi i społecznymi. Przyjmowali więc agresywne postawy wobec autochtonów, zajmując się często szabrownictwem. Repatrianci sądzili, że na terenach, gdzie zostali przesiedleni, znajduje się tylko własność poniemiecka, którą mogą swobodnie zajmować. Nie spodziewali się tam zastać dużych grup ludności autochtonicznej, toteż ją lekceważyli czy wręcz nią pogardzali.
Na Górnym Śląsku ustabilizował się układ etniczny, w którym dominowała linia podziału na „swoich" i „obcych". Przebiegała ona pomiędzy miejscowymi a przybyszami. Poszczególne grupy ludności miały tendencje do zamykania się we własnych kręgach, w których czuły się bezpiecznie, tam tylko mogły zachować swoją swojskość. Silne były antagonizmy międzygrupowe, separatyzm, wzajemne pretensje i uprzedzenia.
Ludność napływowa reagowała w ten sposób na zjawisko wykorzenienia i obcości w nowym otoczeniu. Natomiast autochtoni przyjmowali postawę obronną w obliczu ingerencji zewnętrznej. Pod wpływem przeżyć okupacyjnych przybysze przejawiali swoistą fobię antyniemiecką. Wielu nie znało lub nie chciało znać tutejszych skomplikowanych stosunków narodowościowych. Były to czasy nietolerancji dla wszelkiej odmienności, nieograniczające się tylko do spraw narodowych, państwowych, językowych czy religijnych. Wrogość budziły różnice w stroju, sposobie gospodarowania itp. Irytowały ich miejscowe obyczaje. Przybyszów drażniła przede wszystkim znienawidzona mowa, którą tutaj często słyszeli.
Odmienność kulturową Ślązaków wiązali z niemczyzną. Stereotyp Ślązaka Niemca wzmacniała obserwacja codziennego życia autochtonów, połączona z niezrozumieniem historii i kultury miejscowej. W polskie postawy narodowe większości autochtonów wątpiła duża część migrantów z kresów wschodnich i z Polski centralnej, często nazywając Ślązaków „Szwabami".
Walka z regionalnymi tradycjami śląskimi przebiegała równolegle z działaniami na rzecz upowszechniania ideologii marksistowskiej w instytucjach oświatowych i kulturalnych. Ujawniające się skłonności do artykułowania odrębności regionalnych były przez władze polskie utożsamiane z separatyzmem ...
W okresie powojennym sytuacje komplikowały dodatkowo napięte stosunki między Ślązakami i ich najbliższymi sąsiadami — mieszkańcami Zagłębia Dąbrowskiego, które w czasie wojny było wcielone do III Rzeszy.
Istniały znaczne różnice kulturowe między tymi grupami ludności, mające odbicie w poziomie życia — na korzyść Górnego Śląska. Na to nawarstwiały się negatywne odczucia z czasów wojny, gdy wielu Ślązaków było aktywnymi członkami niemieckiej administracji i policji prześladującej polską ludność Sosnowca, Dąbrowy Górniczej czy Będzina. W 1945 roku doszło do odreagowania — wraz z armią radziecką na zachód podążały liczne rzesze rabusiów i szabrowników z terenu Zagłębia.
Wielu mieszkańców zagłębiowskich miast i miasteczek ruszyło na zachód w poszukiwaniu lepszych warunków życia, często tworząc na Górnym Śląsku zręby administracji i nowej władzy. Tylko z Sosnowca od 17 stycznia 1945 do 31 grudnia 1946 roku wyjechało co najmniej 20 tys. osób, kierując się głównie do Katowic, Gliwic, Zabrza i Bytomia. Doprowadziło to do znacznego wyludnienia stolicy Zagłębia.
Ważną płaszczyzną kontaktów ludności śląskiej z przybyszami była sfera zawodowa. „Obcy" nie byli obeznani z ciężką pracą w kopalniach i hutach, toteż szybko ją porzucali. Ślązaków raził przede wszystkim „swoisty" stosunek do pracy przybyszów. Ich zdaniem: „Ludzi ze Lwowa, a także z Polski centralnej nie widać po kopalniach i fabrykach. Są oni albo na kolei, albo w biurach, do pracy ciężkiej nie pójdą. Jak nawet pójdzie taki do fabryki, to szuka lżejszej pracy, chce lekko żyć, dobrze zarabiać. Czasem, choć jest zdrowy, woli mniej zarabiać, nie dojeść, ale nie pracować ciężko".
Ślązaków dziwiła słaba orientacja przybyszów w nowoczesnych osiągnięciach techniki, co zwłaszcza ujawniało się podczas pracy. Górny Śląsk stał bowiem pod względem rozwoju gospodarczego i poziomu życia (powszechność kanalizacji, elektryczności, linii telefonicznych itp.) wyżej od biednych terenów centralnej i wschodniej Polski, z których przybyli nowi mieszkańcy. Dramatyczną sytuację potęgowała demoralizacja spowodowana wojną, chęć odwetu na „Niemcach" za wszelką cenę. Nastąpiła zaskakująca dla ludności autonomicznej degradacja społeczna i ekonomiczna. Zaczęto mówić o „polskiej okupacji". Nowe państwo często kojarzono z chaosem organizacyjnym, korupcją władz i wrogością wobec ludności miejscowej.
Przemieszczenia ludnościowe doprowadziły do zmian w przestrzennej strukturze zaludnienia miast górnośląskich. Pierwsze fale powojenne napływały głównie do centrum, zajmując mieszkania opuszczone przez Niemców. Natomiast ludność rodzima nadal mieszkała w zwartej masie na przedmieściach, często w koloniach robotniczych „familoków". W centrach miast osiedliła się głównie inteligencja pochodzenia nieśląskiego, natomiast przedmieścia zamieszkiwali robotnicy. Stare, często zdewastowane dzielnice „familoków" uznawano za przestrzeń typowo śląską, natomiast nowe, szybko rozwijające się osiedla i centra miast były zasiedlane przez przybyszów. W tych starych dzielnicach robotniczych zachowała się ciągłość powiązań i stosunków społecznych wraz z całym bagażem kulturowym ...
Występujące już w latach czterdziestych szczególne zainteresowanie władz komunistycznych obszarem przemysłowym Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego zostało następnie utrwalone w latach pięćdziesiątych. Z jednej strony — ciężki przemysł i węgiel, tak niezbędne do odbudowy kraju, z drugiej zaś — wielkie skupisko klasy robotniczej, mającej stanowić podstawową bazę nowej „socjalistycznej Polski". Następowała zatem eksploatacja gospodarcza regionu, z którą wiązała się, niestety, dewastacja środowiska naturalnego. Podejmowano wysiłki propagandowe mające pokazać rzekome poparcie dla poczynań władzy. Kroniki filmowe z tego okresu prezentowały wagony węgla wyjeżdżające z Katowic czy innych śląskich miast oraz górników zarówno podczas ciężkiej pracy w kopalni, jak i uśmiechniętych wśród najważniejszych przywódców partii czy państwa, na czele z prezydentem Bolesławem Bierutem, najczęściej w czasie „barbórki".
Katowice, stolica regionu, straciły swój koloryt. Miastu narzucono „sztampę" przemysłowego „serca Polski". Dominował obraz nudnego szarego miasta, w którym jednak można było „zrobić zakupy" i nieco dostatniej żyć niż w innych regionach „siermiężnej" socjalistycznej Polski. W Krakowie czy Warszawie władza pozwalała na pewne „luzy" ale na Górnym Śląsku — nie. W Katowicach miano pracować dla dobra „socjalistycznej ojczyzny", „urzędowo" odczuwając radość podczas akademii z okazji 1 Maja i 22 lipca. Na Górny Śląsk przybywały tysiące ludzi w poszukiwaniu pracy i w celu zapewnienia sobie awansu społecznego.
Wielu znajdowało jedno i drugie. Dla wielu z nich, pochodzących często z małych miast czy wsi, osiedlenie się w miastach Górnego Śląska czy Zagłębia Dąbrowskiego było powodem do dumy.
Prezentowana praca nie jest syntezą uwzględniającą wszystkie aspekty śląskiej „codzienności". Do dzisiaj brak zadowalającej definicji „życia codziennego", a tym samym nie mogły być sprecyzowane przedmiot i zakres badań. W tej sytuacji celowe stało się przedstawienie zbioru studiów, które są tematycznie ze sobą powiązane, ale nie stanowią w pełni spójnej całości. W tomie ujęto teksty specjalistów z kilku dziedzin: historyków, kulturoznawców, językoznawców, reprezentujących kilka ośrodków naukowych w kraju. Pozwoliło to pokazać złożoność i wielopłaszczyznowość problemu.
Zamieszczone w niniejszej publikacji artykuły ukazują istotne problemy „codzienności" Górnego Śląska w powojennych latach ...
Zygmunt Woźniczka
TREŚĆ :
Wstęp (Zygmunt Woźniczka)
Wojciech Kędzierzawski — Codzienność w ramach teorii społecznej. Metodologiczne konteksty dyskursu socjologii i antropologii kultury
— „Codzienność" — pojęcie i kontekst
— „Codzienność" a „świat przeżywany" — codzienność jako forma doświadczenia
— Cechy doświadczenia codziennego
— Konstruktywistyczny aspekt potocznego doświadczenia
— „Codzienność" jako kategoria metodologiczna
— Antropologia wobec codzienności
Ryszard Kaczmarek — Życie codzienne na Górnym Śląsku podczas drugiej wojny światowej w świetle zarządzeń władz niemieckich
— Akcje propagandowe
— Zaopatrzenie w żywność
Stefan Bednarek — Scenariusze peerelowskiej codzienności
Zygmunt Woźniczka — Represje wobec mieszkańców Górnego Śląska po 1945 roku
— Represje ze strony Sowietów :
—— Wkroczenie Armii Czerwonej
—— Deportacje do ZSRR
— Represje ze strony polskiego aparatu represji
—— Represje wymierzone przeciwko Niemcom i Ślązakom
—— Osadzanie w obozach
— Zwalczanie pozostałości kultury niemieckiej tzw. odniemczanie
— Represje wobec Niemców czy Żydów ze strony zwykłych obywateli Polaków
— Wielopłaszczyznowość represji — represje wobec przedstawicieli elity władzy, opozycji, Kościoła rzymskokatolickiego, podziemia
— Powszechność represji
— Ograniczanie rozwoju kultury
— Codzienne szykany i uciążliwości
— Wyzysk pracowników
— „Domiary" i wymiana pieniędzy
— Bikiniarze i chuligani
— Marzec 1953 — Katowice — Stalinogród
Kazimierz Miroszewski — Wpływ Komisji Specjalnej na życie codzienne mieszkańców Górnego Śląska w latach 1946 — 1954
— Powstanie i podstawy prawne funkcjonowania Komisji Specjalnej
— Powołanie i działalność delegatury katowickiej
Jędrzej Chumiński, Marian Muszkiewicz — Segmentacja środowiska robotników przemysłowych Górnego Śląska a ich postawy
i zachowania wobec tzw. władzy ludowej (1945 — 1948)
— Wprowadzenie
— Segmentacja środowiska robotników przemysłowych na Górnym Śląsku
— Postawy i zachowania pracowników przemysłu na Górnym Śląsku wobec tzw. władzy ludowej
— Wnioski
Krystyna Heska-Kwaśniewicz — Katowickie środowisko literackie w oczach służb bezpieczeństwa (1945 — 1956)
Beata Piecha van Schagen — Prasowe teksty wotywne, czyli o tych, którzy opiekowali się Górnoślązakami
Witold Stankowski — „Bayreuthiana" jako źródło do dziejów życia codziennego na Górnym Śląsku i Pomorzu Gdańskim po drugiej wojnie światowej
Leszek Dzięgiel — Zmierzch o świcie
Ewald Stefan Pollok — Ostatnie dni na Śląsku i nowe życie w Niemczech po zakończeniu wojny w 1945 roku
Zbigniew Kadłubek — Sowa w ruinach
Aleksandra Kunce — Grabież codzienności
Aleksandra Achtelik — Odpryski codzienności — Śląsk kraina dzieciństwa
Jolanta Tambor — Śląskie godanie dziś
Aleksander Nawarecki — Ryczka i szolka
Grażyna Czakańska — Szolki - bardzo mała kolekcja
Zamiast zakończenia (Ewa Kosowska)
Summary
Zusammenfassung